wtorek, 12 maja 2009

Cicha wojna dwóch światów

Teorie spiskowe to już nie tylko wymysł szaleńców doszukujących się podwójnego dna w każdym wydarzeniu. To nowy, medialny świat, wyposażony w dziennikarzy, kamery, mikrofony i ekspertów. Świat, który w jawny sposób stał się konkurencją dla oficjalnych mediów.


Zawalenie się wież World Trade Center oglądałem w polskiej telewizji, a cztery dni później pojechałem do Sztokholmu. To tam usłyszałem pierwszą teorię spiskową. – Czy naprawdę wierzysz, że zrobili to arabscy terroryści – zapytał mnie znajomy. – A jeśli nawet to oni przejęli stery samolotów, czy nie wiesz, że różne techniki pozwalają manipulować ludźmi i prowadzić ich do celu tak, jak prowadzi się samochód?


Odparłem grzecznie, że się myli, ale w duchu dodałem, że jest wariatem. Ja byłem mądry, bo widziałem wszystko dokładnie w telewizji. Wiele razy. Słuchałem wiadomości i czytałem gazety. Wierzyłem w to. Jak wszyscy. Dokończyłem więc lancz ze znajomym, a potem starałem się unikać z nim kontaktu. Przecież z osobami niespełna rozumu nie ma o czym rozmawiać.


To, jak od tego czasu zmienił się świat, jest porównywalne do zawalenia się WTC, a może nawet bardziej niewyobrażalne. Kilka miesięcy temu czytałem wyniki badań społecznych, w którym prawie co piąty Amerykanin przyznał, że nie wierzy w to, co o zamachach 11 września 2001 roku powiedziały i mówią tradycyjne media. Dziś ta liczba jest pewnie większa, ale akurat w tym przypadku nie chodzi o ilość. Już sam fakt, że oficjalnie mówi się o nieoficjalnej wersji, może wywołać szok. Mamy bowiem do czynienia z wydarzeniem, które wywołało trwające do dziś dwie wojny z udziałem wielu państw i ogólnoświatowe przyzwolenie na ograniczenie wolności obywatelskich. Mamy do czynienia z wydarzeniem, które zmieniło świat i ludzi. 11 września jest podstawą tych zmian. Podstawa nie powinna mieć wersji oficjalnej i nieoficjalnej. Powinna mieć jedną wersję – prawdziwą. Tak jednak nie jest.


Internet to sprawił. To w internecie, z pominięciem oficjalnych kanałów, trwa nieograniczona dyskusja na temat tego, co stało się i dzieje aktualnie na świecie. To już nawet nie jest dyskusja, ale narodziny i rozwój nowego medium, które przedstawia w zupełnie innym, szerszym świetle to, o czym mówią telewizje i piszą gazety. W odwrotną stronę to nie działa. Oficjalne media w żaden sposób nie odnoszą się do tego, czego można dowiedzieć się z internetu. Nie konfrontują tego z tym, co same podały. Zachowują się tak, jakby problem w ogóle nie istniał. To kolejna niewyobrażalna sprawa. Telewizje i gazety poświęcają całe programy i łamy na sprawę jednego zabójstwa. Bardzo dobrze, że to robią, bo każde zabójstwo trzeba wyjaśnić. Ale ani przez moment nie zwracają uwagi na znaki zapytania i okoliczności wydarzenia, które pociągnęło za sobą i nadal wywołuje śmierć tysięcy ludzi.


Kto ma rację? W tym miejscu to sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest milczenie tradycyjnych mediów, które nie robią tego, do czego są powołane. Nie informują.


Nie da się ukryć, że zachowanie tradycyjnych mediów jest kołem napędowym teorii spiskowych. Sposób przedstawiania przez nich faktów i „płytkość” ich komentowania, sprawdzało się jeszcze dziesięć lat temu. Teraz przypomina dryfowanie po oceanie, którego nie da się okiełznać. Lepiej więc go nie pokazywać i o nim nie mówić – takie można odnieść wrażenie. Rzeczywistość pokazuje jednak, że nad tą przestrzenią można zapanować. Teorie spiskowe wyrażają się już nie tylko w komentarzach na forach i na niszowych witrynach, ale przede wszystkim w niezależnych produkcjach filmowych oraz w internetowych audycjach radiowo-telewizyjnych. Wydarzenia z 11 września odbijają się w nich już tylko echem. Jako element większej całości - wizji nowego porządku świata, kierowanego przez jeden, globalny rząd nadludzi próbujących ograniczyć ludność Ziemi. To teraz najbardziej eksploatowane w internecie teorie spiskowe.


Racjonalne wydaje się wyjaśnienie, że tradycyjne media nie zajmują się sprawami niepoważnymi. Tak jak ja nie zajmowałem się poważnie moim szwedzkim kolegą, gdy zdradził – według mnie – brak zdrowego rozsądku. Jednak stwierdzenie istnienia wariatów nie zwalnia mediów z obowiązku informowania o tym. Wręcz przeciwnie. Nakazuje pokazywać taki świat. Dokładnie taki, jaki jest. Tym bardziej, że próby wyludnienia naszej planety i powołania rządu tyranów omawia się już także poza internetem. Na przykład podczas konferencji i na sympozjach z udziałem naukowców. O tych faktach tradycyjne media także milczą.


Jednak tylko pozornie współczesny człowiek znalazł się w pułapce – między młotem oficjalnych i kowadłem nieoficjalnych mediów. Oba światy walczą o masy. Ten pierwszy, oficjalny, by utrzymać stan posiadania – porwaną niegdyś i przetrzymywaną w szponach niedoinformowania ludzkość. Drugi walczy, by ją z tej niewoli odbić.


Co na to sam porwany? Istnienie dwóch medialnych sił, przedzielonych tylko odległością komputera od telewizora, które przedstawiają tak diametralnie różne poglądy na świat, może wywołać u niego co najmniej zawrót głowy. Ale efekt tego może być zbawienny dla niego samego.


Po raz pierwszy widz ma bowiem szansę robić to, w czym media od zawsze go wyręczały, nadal wyręczają i nie zamierzają przestać wyręczać. Może wysłuchać wszystkiego, usiąść wygodnie i... myśleć. Po prostu zacząć myśleć. A potem spróbować żyć według tego, co wymyśli.


Takiej szansy nie miało dotąd żadne pokolenie ludzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz